piątek, 25 marca 2016

3

Przepraszam za opóźnienie, i błędy, i całą nudność tego rozdziału.
*cytat pochodzi z załączonej piosenki, osobiście ją kocham, więc zachęcam do przesłuchania.
__________________________________________________


Odłożyłam skończoną książkę na bok. Chyba jeszcze nigdy nie przeczytałam tak przesłodzonej historii, prawie zwróciłam zjedzone niedawno kanapki. Mimo to nie żałuję jej kupna, ale zdecydowanie dalej muszę kontynuować swoje poszukiwania.
Pochwyciłam laptopa układając go przed sobą na dywanie. Cieszyłam się, że jest dostatecznie miękki. Większość swojego czasu spędzałam na ziemi, tutaj było... wygodnie. W uszach pobrzmiewał cicho jeden z utworów Real Friends. Przeglądałam tumblera reblogując zdjęcia wpadające mi w oko, jak i cytaty moich ulubionych autorów.
Zaczęłam śpiewać pod nosem fragment piosenki, kiedy drzwi do pokoju stanęły otworem. Rozkojarzona spojrzałam na zarys silnej, smukłej sylwetki. Niall bez zaproszenia wszedł do środka, jego jasne włosy były rozproszone na głowie w każdą możliwą stronę. Zatoczył się delikatnie.
Jego jasno niebieskie oczy były w pewnym stopniu niewyraźne, a on sam na wpół obecny. Nie wydawał się być pijany, lecz z lekka wstawiony.
-Czego chcesz?- postanowiłam go ignorować i nie zastanawiać się jakim cudem dostał się do domu. Wróciłam do przeglądania strony, hałasy za oknem w końcu ucichły.
Usiadł na łóżku kładąc się na plecy.  Przeczesał włosy palcami mierzwiąc je jeszcze bardziej. Miałam tą chorą ochotę sprawdzić czy naprawdę są tak miękkie w dotyku na jakie się wydają. Zaczął nucić pod nosem.
-Słuchasz Real Friends?- przytaknęłam, wydawał się być jakiś inny? Może bardziej szczęśliwszy, jakby bardziej otwarty. Chociaż co mogłam wiedzieć o nim po kilku godzinach znajomości.- I czytasz książki. Ciekawa?
Zerknęłam na niego. Leżał podparty o łokcie wskazując na lekturę, którą niedawno odłożyłam.
-Przesłodzona, szukam czegoś innego -rzucił mi pytające spojrzenie- najlepiej gdyby główny bohater na końcu zginął.
-Dlaczego?- prawie widziałam jak się roześmiał.
-Takie zakończenia są dużo bardziej ciekawe- usłyszałam ciche "jasne" i zapadła cisza. Jechałam kursorem coraz niżej, czując na sobie jego skupiającą się uwagę- Niall, czego ty chcesz?
-Niczego- jego oczy przesuwają się po moim ciele. Ich powolny ruch wywołał ciarki przeszywające mój kręgosłup. Nie zrozumiałam tego aktu mojego ciała.- Naprawdę masz zmysłowy tyłek.- Wywróciłam oczami zmieniając swoją pozycję.
-A tak naprawdę?
-Szukam Louisa chociaż... Mam nadzieję go nie znaleźć- uśmiecha się zadziornie odsuwając głowę do tyłu- myślę, że poszedł gdzieś z Ivy. Może w końcu ruszy te swoje cztery litery i wyjaśni z nią niektóre rzeczy...
Zamrugałam dopiero po chwili zdając sobie sprawę z sensu tych słów. Wyszczerzyłam się.
-Więc Lou i Ivy?- szepnęłam bardziej sama do siebie zerkając na swoje dłonie. Znałam ją tak krótki odcinek czasu, a cieszyłam się z szansy na jej szczęście. Skinął.
-It's 4 a.m. and you're keeping me from closing these sleepy eyes*- zamruczał test- Nie uważasz, że to ironia losu?
-Co?
-Że aktualnie jest czwarta nad ranem- spojrzałam na zegarek od razu wyłączając piosenkę, uniósł zdziwiony brew. Kochałam ją i nie pozwolę nadać jej wspomnienia jego drwiącego wyrazu twarzy.- Uwielbiam tą piosenkę i...
Przerwał mu dźwięk mojego telefonu. Ignorowałam sygnał do półki blondyn sam nie chwycił aparatu. Poderwałam się na równe nogi. Był ode mnie wyższy. Wyższy i silniejszy, bez obaw trzymał mnie z dala od siebie jedną dłonią, kiedy drugą odebrał połączenie.
-Halo?- rzucił gniewnie, usłyszałam jakiś stłumiony głos po drugiej stronie- Ed tak?- nadal byłam na niego zła, ale nie potrafiłam w tym momencie siedzieć cicho. Szarpałam się próbując odebrać mu komórkę- Byłaby ci wdzięczna gdybyś odpieprzył się od niej raz na zawsze- otworzyłam szerzej oczy.
-Niall! Oddawaj ten telefon! Nie rób...
-Nie potrzebuje cię, przesadziłeś, teraz ma nas- rozłączył się, patrzyłam na niego otępiała, nawet nie zauważyłam kiedy, wystukał coś na klawiaturze- trzymaj.
-Ty sukin...-ruszyłam na niego z zamiarem zadania siarczystego policzka, ale zatrzymał mój nadgarstek zbliżając się o kolejne centymetry.
Jego ciepło uderzyło w moje ciało, zapach alkoholu wydobywał się z rozchylonych warg. Jego oczy mnie pożerają, powoli zatracałam czucie w ciele. Zaczęłam dogłębniej wyczuwać jego specyficzną woń; zapach palonego papierosa i coś własnego, charakterystycznego, osobliwego... Zaczęłam zastanawiać się czy brunetka, którą widziałam w jego sypialni przez okno też dostrzega te szczegóły. Zapach, wygaszony truskawkowy kolor ust, praktycznie niewidoczne kilka piegów na nosie, jaśniejsza obwódka błękitu wokół samych źrenic...
Zadrżałam.
-Nie waż się tak o mnie mówić królewno- ukazał swoje śnieżnobiałe zęby- mam ochotę dać ci niezapomnianą przyjemność.
Prychnęłam. Zdecydowanie był trochę bardziej niż wstawiony.
-Już miałam dzisiaj taką propozycję- spiął mięśnie. Jego ciało zareagowało dość dziwnie na te słowa, wyszarpnęłam się z jego uścisku- wyjdź.
O dziwo zrobił to bez większego przymusu. Jego sylwetka jest idealna, zbyt idealna. Szczupłe nogi delikatnie opinają dobrze dopasowane rurki, biała koszulka pozwala zobaczyć linie kilku czarnych tatuaży. Prawie mogłam wyczuć własne ukłucie zazdrości, kiedy opuścił pomieszczenie.
Chciałam być prawdziwie na niego zła. Dalej buzować chęcią mordu za to co zrobił, ale nie mogłam. Coś we mnie cieszyło się z tego co powiedział. Nadal czułam niesmak względem Eda, że obwiniał mnie o dobrze spędzony czas, może przesadzam, tak na pewno...
- Co się dzieje?- pytam samą siebie, jednak nie znam odpowiedzi.
Zacisnęłam mocniej telefon znajdując prawidłowy kontakt. Zadzwoniłam, nie odbierał.

Ja: Ed przepraszam, to nie była prawda.

Jak zwykle nie musiałam czekać długo, już po paru minutach leżenia w ciemności na łóżku usłyszałam sygnał dochodzącej wiadomości.

Mój pieprzony książę: jacy oni są?
Ja: ogólnie w porządku, poza jednym drobiazgiem.

Dlaczego nie jest wkurzony? Ed zawsze brał wszystko bardziej na serio niż ja. Spojrzałam na ekran, po czym zmieniłam jego nazwę, po raz pierwszy od kiedy mam jego numer.

Ed: jakim?
Ja: ....
Ja: Jeszcze raz przepraszam za to co usłyszałeś to nie była prawda, jestem zmęczona idę spać. Dobranoc.

Tak szybko jak się pojawiła, tak szybko ochota na przepraszanie i pisanie z Lawsonem mi przeszła.
Nie często tak mieliśmy, szczerze mówiąc po raz pierwszy czułam do niego taki niesmak. Co było dziwne, ponieważ co takiego się naprawdę stało?
Nie miałam jakiegoś, nie wiadomo jakiego powodu, by tak się czuć względem niego. Bo powiedział raz coś co mi się nie spodobało? A ile raz to ja mówiłam coś co nie było na miejscu, coś co w głębi duszy go urażało....
-Musisz iść spać, bo zwariujesz- powiedziałam sama do siebie ruszając do łazienki.
Dokładnie zasunęłam zamek i zdjęłam niepotrzebne ubrania. Ciepła woda pozwoliła odpłynąć myślą do ujścia. Skończyłam mycie i całą resztę potrzebnych czynności do spania.
Idąc korytarzem dom wydawał się być nadzwyczaj cichy. Nie przeszkadzało mi to, Elodi i jej chłopaka nie ma, Tom czy jak mu tam też wyszedł. Wiedziałam, że gdzieś tutaj kręci się jeszcze jeden z współlokatorów, ale nie wchodził mi w drogę, to ja też mu nie przeszkadzałam.
Usłyszałam głos Louisa i uroczy śmiech Ivy i coś... Czego szczerze wolałam nigdy nie dousłyszeć. Miałam tylko nadzieję, że nie usłyszę ich jęków przez ścianę.
- Czy tutaj ludzie myślą tylko o seksie?
Uradowana, że nie dostałam odpowiedzi wsunęłam się pod aksamitną w dotyku pościel. Poczułam jeszcze wibracje gdzieś przy głowie. Wymacałam telefon.

Ed: dobranoc, królewno.

Zmarszczyłam czoło. Czasami wysyłał mi przyjemne wiadomości, ale nie spodziewałam się dostać takiej dzisiaj.
Jeszcze długo nie mogłam zasnąć, rozbrzmiewająca muzyka w słuchawkach zmieniała się z jednej na drugą, a ja nadal wpatrywałam się w sufit. Powoli zaczynało świtać.
Słyszałam jak ktoś z pośpiechem opuszcza pokój naprzeciwko mojego, cichy szept Tomlinsona. Prawie widzę przez ścianę jak blondynka na nowo zatapia swoje usta w jego rozchylonych wargach prosząc by został. Tak jak kiedyś ja prosiłam o to Richa.
Zamknęłam powieki, czułam jak powoli odpływam, oddaję się w objęcia Orfeusza... Prawie, że czułam czyjś ciepły oddech. Ponownie z wielkim trudem otworzyłam oczy.
-Śpisz?
Mimowolnie zaczęłam się śmiać.
- A myślisz, że dałabym radę z otwartymi oczami?
-No ja tam nie wiem- mruknęła i bez pytania położyła się obok mnie w ugrzanym łóżku. Jej jasne włosy rozsypały się po bieli poduszki.- Przestałam się z Lou.
-I? Nie cieszysz się?- zapytałam widząc jak przygryza wargę. Nakryła twarz kołdrą.
-To nie był pierwszy raz- wciągnęłam głośno powietrze przez nos- Nie, nie myśl, że wstydzę się o tym gadać czy coś - wyjrzała zza rąbka materiału - nie był jedyny, zresztą ja też nie byłam jego pierwszą, ale....
Ludzie tutaj naprawdę mają dziwne hobby.
- Chodzi o to, że... Ja go chyba kocham Em- uśmiechnęłam się, nie wiedziałam tylko czemu tak reaguje - On mnie znienawidzi jeśli mu to powiem.
-Czemu?- zsunęłam razem brwi. Patrzyłam jak bawi się swoimi palcami. Zaczynałam odczuwać znużenie po nie przespanej nocy.
-Taki był układ, robimy to co chcemy... bez zobowiązań.
-Powinnaś mu powiedzieć- uśmiecham się do niej niewinnie.
-Skąd ta pewność.
Bo Niall też ją ma, głupku.  Nie wypowiedziałam tych słów tylko ziewnęłam przeciągle. Zaśmiała się cichutko, prawie że zalotnie.
-Spałaś coś?- pokręciłam głową- połóż się, o 15 jedziemy nad morze.
Na wpół przytomna przytaknęłam, dopiero kiedy zamknęła za sobą drzwi zadałam jedno zasadnicze pytanie. Nad morze?  Przecież ja nie potrafię pływać.

***

Zachłysnęłam się gwałtownie powietrzem. Tonęłam. Tonęłam. Napełniam płuca tlenem, który nie przypomina w niczym słonej wody z koszmaru.
Opadłam delikatnie na miękki materac ścierając z czoła kropelki potu. Sprawdziłam godzinę. Podjęłam decyzję w przeciągu kilku minut. Pobiegłam do łazienki. Porządnie wyszczotkowałam zęby i ochlapałam twarz. Ubrałam czarny koronkowy strój na, który naciągnęłam szorty i jasną koszulkę. Włosy spięłam w koka z którego już w pierwszych chwilach wysunęły się niesforne kosmyki. Pomimo pewności, że nie będę się kąpać znalazłam duży ręcznik.
-Gotowa?- to pierwsze słowo z jakim się spotkałam po otworzeniu drzwi.
-Jasne, jeszcze tylko pójdę po torbę by to schować- uniosłam delikatnie ręcznik.
-Jedzie z nami Naomi- nawet nie wiedziałam kto to, więc puściłam tą uwagę mimo uszu- raczej nie polubisz jej.
Zaśmiałam się, kiedy schodziliśmy w dół werandy. Mój uśmiech zszedł mi z twarzy w chwili napotkania ciemnego spojrzenia brunetki. Przylegała plecami do torsu Nialla, który niezbyt był zainteresowany jej bliskością. Skrzyżowała nasze tęczówki obracając się w jego stronę. Bez przeszkód zatapia palce w jego włosy. Zrobiła coś co ja chciałam zrobić od naszej pierwszej dłuższej rozmowy. Przyłożyła swojej usta do jego warg, prosząc o chwilę rozkoszy, ale zbył ją. Na nowo się uśmiechnęłam. Tylko dlaczego?
Usiadłam z tyłu, razem z Ivy napotykając błękitne tęczówki blondyna w lusterku. Zakładam okulary.
-To od Dior? - Uśmiechnęłam się. Cieszyłam się, że każdy bierze te nędzne podróby za oryginały, to najlepiej wydane trzy funty na letnim bazarku ubiegłego lata.
-Chciałabym -przyznałam pozwalając jej przymierzyć. Okrągły krój czarnych, nieprześwitujących szkiełek oprawiony w oprawki Cat eye pasował jej do rysów twarzy.- Dobrze ci w nich.
-Dzięki, reszta czeka na nas na plaży?- zwinne wychyliła się do przodu.
-Tak, Lou ich zawiózł- zauważyłam jak przegląda się blondynce, powiedział to imię tylko po to, aby zobaczyć jej reakcję. Byłam bliska zdzielenia go w głowę.
Naomi zaczęła gadać coś czego chyba nikt nie słuchał. Wystawiłam głowę przez otwartą szybę pozwalając rozwiać wiatrowi włosy.
Nie spełnia 15 minut później szliśmy w czwórkę wzdłuż chodnika, aby zejść na plażę. Już z oddali słychać było śmiechy reszty grupy. Liam i Louis pochwycili mnie wspólnie w ramiona. Harry obdarował mój policzek łagodnym muśnięciem warg. Zapoznałam się z Chloe, dziewczyną Payna oraz Katy, Alle i Eliotem.
Po ulokowaniu się cała grupa postanowiła udać się w stronę pianisty fal. W tym czasie ja pozbywałam się morza piasku z własnych trampek.
-Idziesz? - Alle pomachała do mnie zachęcająco dłonią.
-Nie, chciałbym się po opalać, może później.
Uśmiecha się do mnie. Ma taki życzliwy, a zarazem dziecięcy uśmiech, że nie ma sposobu by go nie odwzajemnić.
-Miałem nadzieję zobaczyć cię w samym stroju- uniosłam brew na widok Horana siedzącego obok.
-Dlaczego? - z oddali słyszałam nawoływania chłopaków. Przymrużyłam oczy z powodu słońca, które świeciło zaraz obok jego twarzy.
-Masz- podał mi swoje okulary, przyjęłam je bez wahania nareszcie zdolna spojrzeć w jego tęczówki - ponieważ ujrzeć cię w bikini, to jak zobaczyć cię w bieliźnie.
Odszedł. Nie rozumiałam jego toku myślenia. Już w połowie drogi brunetka rzuciła się na jego szyję podpierając się o jego barki. "Wskoczyła" na jego biodra oplatając nogi wokół pasa. Wypuszczając głośno powietrze opadłam na ręcznik w myślach pokazując tej dwójce środkowy palec.
Ivy miała rację. Nie polubiłam jej.

2 komentarze:

  1. A ja na początku tak lubiłam tego Eda... teraz mnie tylko denerwuje...
    Czekam na kolejne :)

    OdpowiedzUsuń
  2. Natrafiłam na tego bloga całkiem przypadkiem i postanowiłam zatrzymać się na dłużej i przeczytać wszystkie rozdziały.
    Jestem ciekawa co będzie dalej i czy w końcu Emily pozna tego lokatora który się tak dobrze chowa przed nią. :D
    Czekam na kolejny rozdział, gdybyś miała ochotę zapraszam do mnie :)
    http://save-me-from-my-fear.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń