piątek, 10 czerwca 2016

4

Tak wiem... w tym momencie ciesze się, że nie wiecie gdzie mieszkam :) miałam powrócić zaraz po maturach, jakiś miesiąc temu.... Jednak dopadły mnie pewne problemy, podczas których, blog to było ostatnie o czym myślałam. W każdym bądź razie przepraszam. tyle czekanie na takie coś ... nie jestem zadowolona z tego rozdziału, choć postanowiłam po przerwie stworzyć nieco dłuższy... zwyczajne 1800 słów zmieniło się w 2200. Mam nadzieję, że ktokolwiek będzie chciał to jeszcze czytać, a ja obiecuje poprawę w dodawaniu nowych rozdziałów. Jeszcze raz przepraszam.
____________________________________
-Idziesz z nami?- poczułam zimne krople spadające na mój brzuch, przetarłam oczy i wyprostowałam się patrząc na stojącą nade mną uśmiechniętą Chloe, mruknęłam coś niezrozumiałego pod nosem na co się cichutko roześmiała- troszkę przysnęłaś. Idziemy po jakieś jedzenie, chętna?
-Tak, jasne chwila- przesunęłam dłońmi po ramionach rozglądając się dookoła, czułam się jeszcze nie wyspana.
Chloe powiedziała, żebym się pospieszyła, bo nasza grupa już wyrusza. Kiwnęłam głową zapewniając, że znajdę tylko portfel i zaraz do nich dobiegnę. Już po chwili trzymałam go w ręku chwytając przy okazji okulary Nialla. Nawet nie zdążyłam ich umieścić na nosie, bo długie palce je przechwyciły.
-Ej- mruknęłam niezadowolona, patrząc na oddalającą się Ivy z moimi przeciwsłonecznymi szkiełkami.
-Masz swoje śpiąca królewno- stanął obok wyciągając w moją stronę dłoń. Przyjęłam ją, a silne ramię blondyna pomogło mi się bez problemu podnieść z miejsca. Przeszliśmy kawałek w stronę naszej grupy przechodząc z sypiącego piasku na stabilny chodnik z desek co wywołało niespodziewane potkniecie z mojej strony. Złapałam równowagę i ziewnęłam przeciągle zakrywając ręką usta.- Nie spałaś w nocy czy jak?
-Um, co?
Przesunął wzrokiem po całej mojej osobie. Przejechałam ponownie opuszkami po zamkniętych powiekach zostawiając je na czubku nosa. Musiałam się jakoś rozbudzić.
-Mam pomysł - przystanął, głosy nowych znajomych zaczęły zanikać. Spojrzałam na niego przeciągle.
- Niall idioto! - krzyknęłam. Silne ramiona złapały moją talię - postaw mnie!
Poczułam wibracje na wysokości jego klatki piersiowej, do której przylgnęły moje plecy. Horan z łatwością szedł w stronę ciepłego morza. Nie zważając na moje protesty i krzyki wszedł w pieniste fale.
Głębiej, głębiej, głębiej...
Czując na sobie co raz bardziej mokre ubrania, jak i wodę sięgającą już za piersi, zesztywniałam. Wbiłam paznokcie w barki blondyna usilnie się go uczepiając.
Zaśmiał się ponownie rozluźniając swój uścisk. Opuścił moje ciało.
Tu gdzie on ma spokojnie grunt pod stopami, ja nie mogłam go wyczuć. Płuca zalała słona ciecz.
-Ej mała spokojnie- w moim umyśle zawitały uczucia z koszmaru, tonęłam.... ponownie.- Nie wiedziałem, że jesteś, aż tak niska.
Patrzyłam na niego z przymrużonymi powiekami. Jego jasne włosy wydawały się być czarne pod słońce, ale oczy nadal dorównywały jasnością błękitu nieba. Bez najmniejszego problemu trzymał moje ramiona, tak bym czuła się pewnie. Zjechał opuszkami niżej, aby pokierować moje nogi za jego talię. Byłam prawie, że pewna wypływającego na moje zazwyczaj blade policzki, czerwonego odcieniu.
-Wydajesz się być bardzo niezdarna- był zdecydowanie za blisko, jego cichy szept łaskotał obojętnie moje ucho- to urocze - odwróciłam wzrok w stronę horyzontu. Dalej woda wydawała się być jeszcze bardziej ciepła i mroczna- mam dla ciebie książkę, która może przykuć twoją uwagę.
Jego jasny uśmiech przypomniał mi naszą nocną rozmowę. Przecież miałam być na niego zła. Zła za Eda.
Problem polegał jednak na tym, że na niego jestem wkurzona jeszcze bardziej.
-Możemy wracać? Nie lubię morza.
-A tak naprawdę? W nocy wydawałaś się bardziej rozmowna.
Nie potrafię pływać idioto.
-Po prostu nie lubię- zrobił kilka pierwszych kroków w stronę brzegu. Cały czas oplatałam go usilnie nogami w pasie. Jest zdecydowanie za blisko. - A jak tam twoja głowa? Nie wydawałeś się zbytnio trzeźwy.
-Dobrze, chyba jestem już za bardzo przyzwyczajony do takich rzeczy.
-Możesz mnie już puścić.- Niall pomimo tego, że stał już na suchym pisaku dalej trzymał mnie w swoich objęciach- Niall... słyszysz.
Błysnął jedynie swoim jasnym uśmiechem, po czym zniżył się na kolana. Czułam jego dłoń pośrodku pleców. Wbiłam paznokcie w jego nagie barki podczas, gdy blondyn delikatnie położył moje ciało na ręczniku. Zawisł kilka centymetrów na moją twarzą. Czułam jego słodko-gorzki zapach i przyjemny chłód na mokrej skórze wywoływany przez jego zadziwiająco duży cień.
Z oddali zaczęły napływać śmiechy pozostałych. Jak najszybciej wysunęłam się spod działania chłopaka osoby i stanęłam na równych nogach. Zaśmiał się pod nosem.
-Tu jesteście- Harry znalazł się tuż obok mnie zarzucając ramię na moje barki- mam coś dla ciebie.
Wyciągnął w moją stronę puszkę z piwem, zmarszczyłam nos. Nie miałam ochoty na alkohol. Nie chodzi o to, że w ogóle nie piję. Po prostu mało kiedy mam do tego chęci. Odmówiłam grzecznie na co wydął wargi. Zaśmiałam się cicho składając delikatny pocałunek na jego policzku.
-A ja dla ciebie mam to- Naomi zawiesiła się na szyi Horana łącząc razem ich usta. W tej chwili miałam ochotę jej przyłożyć drewnianą deską w twarz. - Truskawka, prawda?
Podeszła do torby czegoś w niej szukając, roześmiałam się na głos, kiedy usłyszałam "Wolę czekoladę" od blondyna przyglądającemu się swojemu rożkowi. Nie zważając na nikogo, przyciągnął mnie do siebie.
-Nie za wesoło tobie?

***

-The wasted years, the wasted youth / Zmarnowane lata, zmarnowana młodość
The pretty lies, the ugly truth / Piękne kłamstwa, brzydka prawda
And the day has come where I have died / I nadszedł dzień, w którym umarłam
Only to find, I've come alive / Tylko po to, żeby się przekonać, że ożyłam
To były konsekwencje siedzenia samej w domu. Trzymałam mocno szczotkę śpiewając do niej chyba jedyną zwrotkę, którą potrafiłam. Skakanie po łóżku nie było u mnie czymś nowym. Często to robiłam mając dobry humor. Czekoladowe lody, które leżały na biurku przy rozłożonym laptopie, prawie już się rozpłynęły. Ponownie się okręciłam.
-Wish I'd been a prom queen, fighting for the title / Chciałabym być królową balu walczącą o tytuł
Instead of being sixteen and burning up a bible... / Zamiast bycia szesnastolatką palącą Biblię...
-Tutaj jest- usłyszałam dochodzący z progu głos mojej siostry, na którego dźwięk straciłam równowagę i wpół obrotu spadłam z łoskotem na dywan. Musiała tak szybko wrócić? - Opanuj się idiotko.
Bez zastanowienia pokazałam jej środkowy palec. Dopiero, kiedy odeszła zauważyłam śmiejącego się blondyna. Z jękiem ponownie opadłam plecami na ziemię zakrywając oczy.
-Aż tak, się cieszysz na mój widok?
-Bardziej- powiedziałam sarkastycznie- Ej to moje!
Od razu znalazłam się na jego wysokości wyrywając mu miseczkę z lodami.
-Ale ja dzisiaj nie jadłem.
-Dostałeś swojego od tej z... Naomi.
Założył ręce na piersi prychając cicho pod nosem.
-Ktoś jest zazdrosny.
-Nie, po prostu mnie denerwuje, ja... nie lubię takich ludzi.
-Nie lubisz ludzi, morza... czego jeszcze?
-Bananów, dzieci, przesłodzonych książek, czerwonego światła, autobusów, soku z arbuza, siostry, matki...
-Zrozumiałem- jego śmiech po raz kolejny dzisiaj trafił w moją osobę. Złapał moje biodra przyciągając mnie bliżej siebie. Znajome ciepło wpłynęło na  blade policzki. - Jesteś taka niewinna, czasami sobie myślę czy ty w ogóle, kiedykolwiek....
Nie dałam mu dokończyć, pozwoliłam sobie trzepnąć go otwartą dłonią w głowę. Co prawda ten nawyk wpadł mi raczej przy Harrym.
-Oj nie powinnaś tego robić- przyjemne uczucie oplotło mnie, kiedy dłonie chłopaka zaczęły wywoływać łaskotki.
-Wystarczy, dość, koniec... - Ledwo co łapałam powietrze, leżałam na dywanie wykończona z bolącym od śmiechu brzuchem. - Tak właściwie, co ty tu robisz?
Niall usiadł na parapecie z laptopem na kolanach, nie przeszkadzało mi to, choć zazwyczaj nie daję nikomu go tknąć.
Blondyn skinął w stronę szafki przy wejściu.
-Lou się tu wybierał razem z Ivy, więc postanowiłem też wpaść i dać ci tą książkę - byłam świadoma tego, że patrzy na mnie, kiedy nieporadnie podczołgałam się pod szafkę i leżącym na podłodze sweterkiem, bez wstawania zrzuciłam ją na dół. - Jesteś aż tak leniwa?
- Jestem.
W ciszy przekartkowałam pierwsze kilka rozdziałów i przeczytałam krótki opis na tylnej okładce.
-Robisz coś wieczorem? - Jego pytanie wyrwało mnie z tymczasowego, przyjemnego otępienia. Wpatrywałam się w niego przez dobrą chwilę - Czy ty mnie w ogóle słuchasz?
-Nie- mruknęłam ponownie zaczynając myśleć o byle czym - to znaczy nic nie robię.
Jego szczery uśmiech wywoływał niekontrolowany trzepot skrzydeł motyli w wnętrzu mojego brzucha. Znam go półtorej dnia, więc takie reakcje mojego ciała nie są dobrym znakiem.
Pokój nagle stał się taki jakiś ciemniejszy, hałasy zza okna takie jakieś przytłumione. Wpatrywałam się w niego bez słowa,  jego sprawne palce sunęły wystarczająco szybko po klawiaturze, abym zdołała zrozumieć, że spędza nad takimi urządzeniami wiele czasu.
- Nienawidzę cię!
Natychmiast poderwałam głowę do góry, usłyszałam jeszcze tylko trzask zamykanych drzwi i w jednej sekundzie Louis przeciął korytarz zbiegając po schodach. Z oddali słychać było przyciszony płacz.
Zerknęłam na Nialla. Bez słowa wstał i ruszył do pokoju blondynki. Pobiegłam za nim.
Ivy stała przed oknem wpatrując się w korony drzew gdzieś przy horyzoncie. Delikatnie dotknęłam jej pleców. Odwróciła się z złością, ale nie mnie się spodziewała. Przylgnęła do mojego ciała zalewając łzami całą koszulkę. Spojrzałam przez jej ramię na stojącego w progu chłopaka.
-Już dobrze, co się stało? - Wplatałam place w jej długie poczochrałam włosy,  co widocznie ją uspokajało - Ivy...
-Powiedziałam mu- podciągnęła nosem -powiedziałam, że mi na nim zależy.
-I?
Oderwała się gwałtownie tylko po to, by stanąć w naszą stronę plecami.
-Powiedział, że spotyka się z kimś innym od kilku tygodni i jeśli mi to tak bardzo przeszkadza... To znajdzie sobie inną... - zamilkła biorąc głęboki wdech i dodała ciszej- inną dziwkę.
Zagryzłam dolną wargę. To jest nie do pojęcia. Lou nie wydaje się taki, a raczej z tego co mówił w nocy Niall też mu zależy na Ivy.  Dziewczyna ponownie zaczęła trząść się pod wpływem płaczu. Przyciągnęłam ją do siebie napotykając błękitne oczy Horana. Widać było, że on też nie może tego zrozumieć, okręcił się na pięcie i wyszedł.  Dobrze wiedziałam, że teraz będzie szukał Tomlinsona,  aby z nim wszystko to wyjaśnić.
Ivy przestała płakać koło 19, a godzinę później spała wykończona. Nie powinnam się jej dziwić. Kto normalny chciałby coś takiego usłyszeć od osoby na której jej zależy?
Dziwka... Ludzie tutaj są dość dziwni i dziwnie okazują sobie uczucia.
Mruczałam cicho kołysankę babci i prawie sama zasnęłam. Chociaż zaczęły się już wakacje i dzień powinien być o wiele dłuższy, na dworze z powodu ciemnych, deszczowych chmur jest już ciemno.
Odłożyłam głowę blondynki z moich kolan na poduszkę i zeszłam z łóżka. Przeczesując włosy powolnie szłam do własnej sypialni. Zamarłam.
-Co ty tutaj robisz? - Krzyknęłam wyrywając blondynowi mój portfel. Jego niebieskie oczy rozszerzyły się natychmiastowo. Sprawdziłam jego zawartość. - Oddawaj mi moje pieniądze!
Zrobił krok do przodu górując nade mną znacząco.
-To tylko kilka drobnych - jasne tęczówki prześledziły całe moje ciało zatrzymując się na piersiach. Oblizał powolnie dolną wargę.
-Ha! To się nazywa kradzież idioto, oddawaj!
Gwałtownie uniósł rękę do góry na co momentalnie się skuliłam.
-Przestań się drzeć - głos Elodie dobiegł mnie zza pleców.  Ręka blondyna opadła. - Dobierasz się do mojego chłopaka?
Odwróciłam się.  Stała tak jak jej matka, z skrzyżowanymi rękami na klatce piersiowej.  Zabijała mnie spojrzeniem.
-Ten twój chłopak mnie okrada - wskazałam ramieniem w jego stronę. Jak mu tam było?
-Luce?
-Trzymaj ją z daleka od mnie,  zdzira prawie mnie gwałciła.
Zakrztusiłam się. Odkaszlnęłam mocno wybałuszając oczy.
-Przestań pieprzyć, przyłapałam go na wykradaniu moich pieniędzy.  - Czułam jak krew z wściekłości napływa do mojej twarzy.
-Luce jest mój -zrobiła krok do przodu- Jeśli zobaczę, że położysz na nim łapy, jeśli choć na niego spojrzysz to skończy się to dla ciebie źle - nie ma sprawy, w życiu bym go nie dotknęła - Przybłędo.
Zamarłam.  Wiedziała jak zamknąć mi usta. Przybłęda.
-Wyjdź - wycedziłam.  Nie ruszyła się, a na jej twarzy wymalował się złowrogi uśmiech. -Wyjdź.
-Chodź mała,  a ty trzymaj się z daleka od nas- blondyn złapał Elodi za ramię i wyprowadził ją.
Zamrugałam kilkakrotnie,  aby pozbyć się mokrych łez. Stałam na środku zaciskając pięści i słysząc w głowie jedno, to samo słowo.
Przybłęda. Przybłęda. Przybłęda.
Stłumiłam krzyk. Zaczynałam się dusić w tym pokoju. Zabrałam bluzę leżącą na krześle,  na portfel nawet nie spojrzałam i tak wiedziałam, że nie ma w nim już żadnych pieniędzy. Z bólem zostawiłam Ivy i tak smacznie śpi.  Spojrzałam w dół z okna. Wystarczyło tylko opuścić się na rękach z balkonu i stanąć na altance,  a potem łatwo z niej zejść. Tak też zrobiłam.
Zawisłam na parapecie próbując dotknąć czubkami bordowym conversów dachu małej budowli obrośniętej jakimś zaroślem.
-Udało się.
Drewno skrzypnęło pod moim ciężarem, a ja straciłam równowagę potykając się, na co rozdarłam skórę przy gołym przedramieniu. Przeklęłam stając gwałtownie na nogi co okazało się kolejnym błędem.
Dach był postawiony delikatnie pod skosem, a wilgotna zielenina pozwoliła mi ześlizgnąć się w dół. Życie przeleciało mi przed oczami, kiedy w kilka sekund znalazłam się na ziemi. Usłyszałam tylko czyiś jęk. Leżąc z zamkniętymi powiekami stwierdziłam, że ziemia nie powinna być taka miękka, ciepła, a co najważniejsze nie powinna się unosić w rytmie oddychającego człowieka.
-Chciałem ci pomóc, ale trochę w inny sposób. Otworzysz oczy?- z wielkim wysiłkiem uniosłam jedną powiekę - a drugie?
-Przepraszam - szepnęłam -przepraszam, przepraszam, przepraszam -powtarzałam patrząc jak zaczyna się śmiać, umilkłam. -Zresztą to nie moja wina- zasłoniłam twarz dłońmi - nie prosiłam cię abyś tutaj stał.
-Ciekawie wyglądałaś zwisając z parapetu, nie mogłem się oprzeć. Z te go miejsca lepiej widać było twój tył.
-Aaa... Horan! - krzyknęłam zażenowana, jeszcze bardziej przyduszając dłonie.
- Zresztą, co ty w ogóle wyprawiasz? Gdybyś nie była tego świadoma istnieje takie coś jak drzwi.
Moja pięść wylądowała na jego piersi. Dopiero teraz zorientowałam się , że nadal leżymy na ziemi. Podniosłam się,  aby usiąść. Od razu się wyciszyłam. Słowa Elodi ponownie uderzyły.
Przybłęda.
- Co jest?
Potrząsnęłam głową z chęcią wyrzucenia głosu z myśli.
-Nic po prostu... - Odwróciłam przedramię, by zerknąć na czerwoną plamę.
-Chodź przemyjemy to -wstał.
Uniosłam głowę do góry, tak by móc spojrzeć na niego, kiedy wyciągał dłoń w moją stronę. Jego oczy błyszczący na tle zachmurzonego nieba. Rozświetlone jak gwiazdy, których było aktualnie brak. Jak to się stało, że czuję się tak dobrze obok niego, po tak krótkim czasie?
Jasne tęczówki wwiercały się w moją osobę przynosząc ciarki i dziwne akty mojego ciała wobec mnie.
Jak dwie gwiazdy.

1 komentarz:

  1. opowiadanie zapowiada się dość niezłe, tylko popracuj nad szablonem bo dziewczyna w tle utrudnia czytanie ;( ale poza tym jest świetnie! Czekam na ciąg dalszy

    Aniaa https://harrystylesneverloves.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń